Wcześniej o sprawie pisaliśmy tu i tutaj. Najpierw w południe na facebooku Andrzej Kosztowniak stwierdził, że artykuł to zlepek kłamstw i pomówień. Po południu zwołał briefing, na którym wygłosił, tym razem dłuższe oświadczenie w którym. - Tezy, które zostały zawarte są stekiem bzdur i kłamstw. Jest poruszonych wiele tzw. wątków, które w moim przekonaniu nie mają żadnego pokrycia w rzeczywistości. Informacja zawarte w tym artykule sa nieprawzdiwe, nie tylko w odniesieniu do mojej osoby ale i do wielu innych - stwierdził były prezydent Radomia a obecnie poseł (PiS).
Następnie kolejno wymieniał fragmenty artykułu, podkreślając, że nie miał nic wspólnego z opisywanymi w nich sprawami (procedury przetargowe sprzedaży Techmatransu, budowy Fabryki Broni, rozbudowy Komendy Miejskiej Straży Pożarnej). Jako kuriozalne podał przykłady inwestycji w Kozienicach, Kłudnie, Makowie Mazowieckim i prywatne w Radomiu. - Na te inwestycje prezydent Radomia nie ma wpływu - mówił.
Andrzej Kosztowniak zaprzeczył jakoby miał ustawić przetarg na budowę szkoły muzycznej w Radomiu, za co według dziennikarzy GW i Radia Zet miał otrzymać od firmy Romana S. dom zbudowany przez jego firmę przy ul. Spadzistej i mieszkanie do spotkań biznesowych oraz z kobietami przy ul. Rapackiego. - Nigdy nie byłem, nie jestem i pewnie nigdy nie będę właścicielem nieruchomości [przy Spadzistej - przyp. red.]. Mieszkam w zupełnie innej części miasta, zbudowaliśmy z żoną dom częściowo za kredyt. Firmy Romana S. nie wykonywały żadnej usługi w wykonaniu tego domu. Równie obrzydliwe i uderzające w moją rodzinę jest sugerowanie, że mogłem korzystać z mieszkania przy ul. Rapackiego. Oświadczam, że nie mam wiedzy jakie nieruchomości posiada pan Roman S.,czy posiada przy ul. Rapackiego taką nieruchomość. Oświadczam, że nigdy, w żadnym mieszkaniu pana Roman S. nie byłem, tym bardziej przy ul. Rapackiego - przekonywał Andrzej Kosztowniak.
Polityk zaprzeczył też, że kupował pod Radomiem działki na podstawione osoby. Zwrócił uwagę, że cała spraw, o której dzennikarze GW i Radia Zet napisali, że ukręcono jej łeb, zakończyła się w trakcie poprzedniej kadencji parlamentu, 7 sierpnia 2015 roku, gdy krajem rządziła PO, a szefem CBA był Paweł Wojtunik, "którego trudno podejrzewać o sympatię do PiS". Postępowanie zostało zaś rozpoczęte podczas kampanii wyborczej w październiku 2014 r.
- Nie brałem nigdy żadnych łapówek i nigdy nie wezmę - zadeklarował Andrzej Kosztowniak i poinformował, że już skontaktował się z kancelaria adwokacką, która bedzie go reprezentowała, gdyż skieruje sprawę do sądu. Także inne osoby wymienione w artykule - Roman S., Igor M., Krzysztof Sońta zapowiedziały obronę swojego dobrego imienia w sądzie.