Krzysztof Mańczyński – urodził się 8 kwietnia 1940 r. w Radomiu. W latach 1962-1968 studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie na Wydziale Malarstwa i Grafiki. Uzyskał dyplom w pracowni ilustracji książkowej prof. Marcina Szancera w 1968 r. Uprawia malarstwo i rysunek.
Moje malarstwo
Biel, czerń, zieleń, oranż, błękit, niebo, ziemia. Wysoko horyzont (na ogół pocięty drutami). Wyboista droga donikąd. Pola ubogie, lasy zrudziałe, płachty wody, drzewa pojedyncze, kożuch niskich zarośli, gładka równina bez urwisk i wąwozów. Monotonna perspektywa, uprawy po horyzont: płowe żyto i pszenica, zieleń szmaragdowa, ugier i fiolet, żółć rzepaku i biel gryki. Buchające żarem, pola, złota jesień, deszcz ze śniegiem, szadź zimowa, ciemno + jasne śniegi, tuż po przedwiośniu mży deszcz, mgła opada, niebo szare i nostalgiczne. Piachy, brzeziny, sosnowe młodniaki, koślawe szpalery topoli i wierzb płaczących. Zaśmiecone lasy i szaro betonowa wieś. Biel cegły i szarość eternitowych dachów.
Wille nuworyszy i podmiejskie bieda-domki według hollywódzkich wzorów. Miasto: betonowa wizja szklanych domów, poezja rdzy i zacieków. Dziurawy asfalt, zielsko i chwasty, zdeptane trawniki. Terror samochodowy i nieustanna eksplozja plastiku. Koszmar reklam-nowa estetyka. Kwiatek do kożucha. Kościoły jak dworce kolejowe (niegdyś było odwrotnie).
Wspomnienia z podróży. Bieszczady i surowy Bałtyk, Puszcza Kozienicka i Góry Świętokrzyskie, przełom Wisły pod Kazimierzem i Solcem, Podkarpacie i Mazury, trochę Apenin, wapń Tatr, Grecji i Pirynu, nuda kosmopolitycznych autostrad i swojskość dróg dalszej kolejności odśnieżania, korzenny aromat Delhi i Agry, gwieździste niebo nad meczetami Buchary i Samarkandy. Zaduma Treblinki i Waranasi nad Gangesem.
Szaro srebrny deszcz nad Wisłą. Wiosna na równinach i jesień na Połoninach...
Krzysztof Mańczyński
Wystawa dostępna dla zwiedzających do 19 stycznia 2020 r.