Jan Kidawa-Błoński nie należy do reżyserów, którzy chcą płynąć z prądem. Realizacja filmów łatwych, lekkich i przyjemnych często wiąże się z sukcesem kasowym, ale także pójściem na skróty, rezygnacją z własnych ambicji, podaniem ręki filmowej „łatwiźnie”. Ostatni jego film, dramat „Różyczka” do takich najłatwiejszych w odbiorze więc nie należał. Zresztą poważne „alibi” dla tego obrazu stanowili też sami aktorzy, a nazwiska: Andrzeja Seweryna, Roberta Więckiewicza, Grażyny Szapołowskiej, Jana Frycza, Krzysztofa Globisza, Jerzego Kamasa, Władysława Kowalskiego czy Magdaleny Boczarskiej mówią same za siebie. Oczywiście nie oznacza to, że filmy Kidawy-Błońskiego są adresowane do wąskiej publiczności i nie odnoszą sukcesów, a wręcz przeciwnie. „Różyczkę” bowiem obejrzały już tysiące widzów, a i wpływy z biletów tylko w pierwszych dziesięciu dniach rozpowszechniania osiągnęły prawie 700 tys. złotych. Film otrzymał również nagrodę pod nazwą "Srebrny Jerzy" na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Moskwie, Grand Prix (Wielka Nagroda Jury "Złote Lwy") na XXXV Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni oraz nagrodę Radia Gdańsk "Złotego Klakiera", dla reżysera najdłużej oklaskiwanego filmu na tym samym festiwalu, a także laury dla najlepszego filmu i najlepszego reżysera na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym "Tiburon" w San Francisco. Bo kino w wydaniu Jana Kidawy-Błońskiego to po prostu dobre, ale i mądre kino.
Jeszcze jednak dobrze nie umilkły echa związane z prezentacją „Różyczki”, a Jan Kidawa-Błoński zaczął myśleć o kolejnym filmie. Długo zastanawiać się nie musiał, gdy bowiem przeczytał scenariusz do „Nigdy się nie dowiesz” autorstwa Macieja Karpińskiego, współscenarzysty „Różyczki” w końcu, wiedział, że to będzie właśnie scenariusz do jego kolejnego filmu. Nie wiedział natomiast zupełnie, gdzie go ma nakręcić.
- Starówka w Warszawie czy Stare Miasto w Krakowie to już tak zgrane w filmach miejsca, że szukaliśmy czegoś innego. Odwiedzaliśmy inne miasta, np. Łódź czy Piotrków, ale wizyta w Radomiu okazała się przełomowa – mówi zajmujący się organizacją produkcji filmowych i samą produkcją, w tym także „Nigdy się nie dowiesz”, Paweł Jadczak. – Takich miejsc, jak radomski Rynek i jego okolice jest naprawdę już bardzo niewiele. Niemal bez upstrzonych różnokolorowymi barwami starych kamienic, a w nich plastikowych okien z całą gamą satelitarnych anten dookoła – dodaje.
Lipcowa wizyta w Radomiu ekipy filmowej z Janem Kidawą-Błońskim na czele uświadomiła jej, że miasto stanowi doskonałe miejsce na nakręcenie akurat tu właśnie „Nigdy się nie dowiesz”. W jej trakcie wybrano plany i obiekty zdjęciowe do filmu, wszyscy byli pod wrażeniem.
Akcja filmu toczyć się będzie w latach czterdziestych XX wieku, w Radomiu znajdującym się pod hilterowską okupacją. Janina – młoda, wrażliwa dziewczyna, dobrze zapowiadająca się skrzypaczka, mieszka z ojcem właśnie tu. Ojciec, który prowadzi zakład fotograficzny, pewnego dnia decyduje się udzielić schronienia w ich domu córce swego znajomego, młodej Żydówce, Ester. Między kobietami rodzi się wkrótce nietypowa i dosyć skomplikowana więź w dość ekstremalnej przecież okupacyjnej rzeczywistości. Dodajmy, więź mocno wychodząca poza przyjętą powszechnie „normalność”...
Ale ważne jest też samo miejsce akcji. To Radom w czasie okupacji.
- Mało kto zwraca dziś uwagę na to, że w czasie wojny toczyło się w nienormalnych warunkach i otoczeniu normalne życie. Miasta prowadziły swoje inwestycje, kwitł handel, a przecież mieszkańcy okupowanych terenów mieli też swoje uczucia. Kochali, ale często i nienawidzili – mówi Paweł Jadczak.
Realizacja filmu wymaga jednak wielu zabiegów. W Radomiu ekipa filmowa pod przewodnictwem Jana Kidawy-Błońskiego będzie pracowała od piątku 2 września do piątku 9 września. Poszczególne sceny nakręci m.in. na ulicy Rwańskiej, gdzie przecież pracują punkty handlowe i usługowe. Realizacja filmu utrudni im zapewne funkcjonowanie, ale potem mogą skorzystać na niej w dwójnasób - wszak nie co dzień kręci się w danym miejscu film. Szereg scen zaplanowano też w samym Rynku, np. u zbiegu z ulicą Szewską czy w kierunku Grodzkiej, na ulicy Żytniej czy ulicy Wolność. Niezbędna będzie też np. zmiana organizacji ruchu.
Sam film już powstaje. Na razie kręcone są sceny w hali Wytwórni Filmów Fabularnych i Dokumentalnych w Warszawie. W rolach głównych wystąpią m.in. Julia Pogrebińska w roli Ester i wspomniana już Magdalena Boczarska w roli Janiny (za rolę tytułowej Różyczki, agentki Służb Bezpieczeństwa, otrzymała nagrodę dla najlepszej aktorki podczas 35. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, statuetkę Złotego Pawia dla najlepszej aktorki podczas 41. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Goa i tytuł najlepszej aktorki na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym "Tiburon" w San Francisco) oraz Tomasz Kot jako David. Producentem jest Włodzimierz Niderhaus.
A co z takiego filmu będzie miało samo miasto? Na poziomie ekonomicznym wydatki ekipy zasilą miejscowy przemysł hotelarski, turystyczny i usługowy, producent sfinansuje wynajem oraz adaptację obiektów zdjęciowych w Radomiu, a będą to wcale niemałe środki. Co do poziomu wizerunkowego to umiejscowienie akcji filmu w mieście stanowić będzie trwałą promocję w ramach ogólnopolskiej dystrybucji filmu w kinach, telewizji i na DVD. Sama „Różyczka” np. zyskała duże uznanie wśród rodzimej i światowej widowni, a w USA ubiegała się o nominację do Oskara. Ponadto realizacja filmu w Radomiu skupi uwagę świata filmowego nie tylko na samym mieście, ale także na jego architekturze. No i samo umożliwienie realizacji premierowego pokazu filmu w Radomiu z udziałem władz miasta, aktorów, twórców filmu, ogólnopolskich mediów pozwoli wspólnie świętować sukces filmu, co powinno mocno przyczynić się do promocji Radomia. Decyzja jednak o przystąpieniu miasta do przedsięwzięcia leży w gestii prezydenta Andrzeja Kosztowniaka, który jak mówi komunikat Urzędu Miejskiego „wyraził zainteresowanie współpracą z Wytwórnią Filmów Dokumentalnych i Fabularnych przy realizacji filmu”. Producenci oczekują ze strony władz miejskich wkładu rzeczowego w postaci zaangażowania podległych miastu instytucji i służb oraz współpracę sponsorską i promocyjną. Rozmowy i uzgodnienia warunków współpracy już trwają, choć film, z udziałem miasta czy bez, i tak powstanie właśnie tutaj. A może to będzie właśnie początek "filmowego Radomia"?