Bajm był w Radomiu dwa razy – po raz pierwszy zawitał do nas w 1978 roku, niebawem po inauguracji swojej działalności. I choć od tego występu minęło sporo lat i całkowicie zmienił się skład zespołu, jego wokalistka tak jak kiedyś znowu była w znakomitej formie. Jak sama dziś powiedziała, czuła, że ten koncert będzie wyjątkowy. I się nie pomyliła...
Na widowni radomskiego Amfiteatru zasiadło w piątkowy wieczór ponad siedem tysięcy ludzi. Już entuzjastyczne powitanie zespołu zwiastowało gorącą atmosferę, ale to, że cały ten tłum będzie od początku do końca koncertu śpiewał, klaskał i tańczył, wcale aż takie oczywiste nie było. Beata nie kryła np. zaskoczenia, kiedy utwór „Krótka historia”, zadedykowany radomiankom, zaśpiewała niemal cała widownia. – Gramy ten utwór na koncertach ponad dwa lata, ale czegoś takiego jeszcze nie przeżyłam – mówiła ze sceny kompletnie wzruszona. – Będziemy ten koncert i to wykonanie pamiętali zawsze!
Bajm zaprezentował w Radomiu tylko dobrze znane hity. – Nad nową płytą mocno pracujemy, ukaże się ona jesienią. Zostały mi do nagrania już tylko dwie piosenki. Ciekawe, jak się ta płyta u was przyjmie? – pytała wokalistka ze sceny. Rozentuzjazmowany tłum odpowiedział ogromną owacją, nie pozostawiając żadnych złudzeń. Tak zresztą reagował na wszystkie wypowiadane przez Beatę Kozidrak słowa i na wszystkie zaśpiewane utwory.
Już pierwsza piosenka, „Biała armia” postawiła na nogi całą widownię, a przy kolejnych utworach publiczność rozkręcała się jeszcze bardziej. „Serca dwa, smutki dwa” zaśpiewali już chyba wszyscy. I tak było do samego końca. „Noc po ciężkim dniu”, „Co mi panie dasz”, „Myśli i słowa”, wspomniana „Krótka historia”, „Lola Lola”, „Rzeka marzeń” (przy tym utworze wszyscy złapali się za ręce), „Nie ma wody na pustyni” czy „Ta sama chwila” i rozkołysany, rozśpiewany tłum w Amfiteatrze, który dosłownie nie chciał puścić Beaty i Bajmu ze sceny. A Beata, bardzo wzruszona, kilka razy deklarowała, że kocha Radom i radomską publiczność. Łza w oku zakręciła się także gitarzyście Adamowi Drathowi, który akurat w dniu koncertu obchodził swoje 45 urodziny. Gdy z widowni popłynęło gromkie „Sto lat”, z trudem powstrzymywał emocje...
To był z pewnością jeden z bardziej udanych koncertów, jakie w ogóle miały miejsce w Radomiu. - Porównać go można chyba tylko z pamiętnym występem grupy IRA z okazji 15-lecia radomskiej formacji – tak przynajmniej mówili stali bywalcy radomskiego Amfiteatru.
Nie można też nie wspomnieć o szydłowieckiej kapeli Avarya, która rozgrzewała publiczność przed Bajmem jako support. Zaprezentowała m.in. utwory ze swojej debiutanckiej płyty „Krople”, nagranej w ubiegłym roku. Dobrze czujący się na scenie, grający jednocześnie na klawiszach frontman, dość sprawni warsztatowo muzycy i kilka naprawdę fajnych kawałków spowodowały, że koncert kapeli na pewno nie był czasem straconym, a radomska publiczność przyjęła go naprawdę ciepło. „Ruszaj się Bruno, idziemy na piwo!” - cover nagrania Edwarda Stachury w rockowej wersji, „I Was Born” - dynamiczny, oparty na dialogu gitar rock'n'roll czy spokojniejszy kawałek „Krople” i kilka innych utworów – to było naprawdę niezłe rockowe granie!
PS: Przed koncertem ogłoszono zakaz nagrywania i robienia zdjęć. Beata i Bajm chyba jednak nie będą mieli nam za złe, że kilka fotek im pstryknęliśmy! W końcu to były Dni Radomia!
Poniżej zdjęcia Bajmu i kapeli Avarya.