Zdarzenie miało miejsce kilka lat temu. Pan Jerzy zostawił swój samochód w zaprzyjaźnionym warsztacie. Właściciel punktu pożyczył mu motocykl, by mógł udać się na wcześniej zaplanowane spotkanie. Gdy jechał drogą z pierwszeństwem przejazdu, nagle z ulicy podporządkowanej wyjechał samochód. Pan Jerzy nie miał możliwości, by wykonać jakikolwiek manewr obronny i został uderzony przez nieprzepisowo jadące auto. W następstwie potrącony doznał poważnych obrażeń ciała.
Odpowiedzialność sprawcy była bezsporna. Przeciwko kierującej kobiecie skierowano akt oskarżenia. Jednak sankcja karna to nie wszystko. Pan Jerzy potrzebował środków na leczenie. Dlatego zdecydował się skorzystać z pomocy specjalistów z Votum, by uzyskać należne odszkodowanie.
Po złożeniu odpowiedniej dokumentacji, ubezpieczyciel zaproponował wypłatę w wysokości 30 000 zł, uznając tę kwotę za adekwatną. Nie pomogły interwencje skierowane przez pełnomocnika do Rzecznika Ubezpieczonych i Komisji Nadzoru Finansowego. Jedynym wyjściem była droga postępowania sądowego.
Pełnomocnik nie tylko wystąpił o zapłatę zadośćuczynienia, ale także o powołanie biegłego ds. rekonstrukcji wypadków, którego celem miało być ustalenie ewentualnego uczestnictwa poszkodowanego w spowodowaniu szkody. Mimo że Sąd I instancji wydał wyrok częściowo zasądzający świadczenie na rzecz poszkodowanego, w postępowaniu apelacyjnym podwyższono przyznaną wcześniej kwotę zadośćuczynienia, a także zmieniono datę wymagalności odsetek.
Suma świadczeń orzeczonych przez sąd przekroczyła kwotę 110 tys. złotych, przewyższając tym samym znacznie wysokość odszkodowania wypłaconego przez ubezpieczyciela w postępowaniu likwidacyjnym.
Opisany przykład pokazuje, że często, choć nie powinno to stanowić standardu na rynku ubezpieczeniowym, uzyskanie przez poszkodowanego adekwatnych świadczeń jest możliwe wyłącznie po skierowaniu sprawy na drogę postępowania sądowego.
Potwierdza to także Instytut Wymiaru Sprawiedliwości, który kilka lat temu oszacował, że poszkodowany w wypadku ma szansę uzyskać w sądzie świadczenie średnio czterokrotnie wyższe od kwoty przyznanej w ramach postępowania likwidacyjnego.
Takie dane przekonują do tego, by kierować sprawy do sądu i nie poprzestawać na wypłacie uznaniowej. Jednak wiele osób, mimo poczucia zaniżonej wypłaty, obawia się wystąpić na drogę sądową. Jak pokazuje historia pana Jerzego – warto walczyć o swoje. Zwłaszcza, że dzięki pomocy pełnomocnika, udział w procesie przeciwko ubezpieczycielowi nie powinien być szczególnie angażujący.
Najszybsze informacje z Radomia wprost na Twojego Facebooka:
KLIKNIJ I POLUB NAS TERAZ >>