Dla uczniów nastał teraz czas ferii i ostatnie, co mają teraz w głowie to nauka. Jednak z perspektywy oświaty, wprowadzenie szkół w XXI wiek jest wręcz cywilizacyjnym wyzwaniem. Powodzenie projektu wcale nie jest takie pewne. Implementowanie nowoczesnych technologii w szkołach to nie tylko wydatki, ale także zmiana sposobu myślenia. To zadanie rozpisane na lata, ale mogące przynieść niebagatelne korzyści. – W branży IT działamy od lat i mogę tylko potwierdzić, że wdrażanie innowacyjnych technologii to bardzo perspektywiczna inwestycja – wyjaśnia Dariusz Jarczyński z PrimeSoft Polska – Od lat zyskują na tym prywatne przedsiębiorstwa, więc dlaczego nie mogłyby i szkoły? – pyta retorycznie.
Cyfrowy tubylec nie myśli?
„Cyfrowa Szkoła” miała być na razie wstępem do wieloletniego programu rozwijania kompetencji informacyjno-komunikacyjnych zarówno uczniów jak i nauczycieli. W ramach programu na zakup nowoczesnego sprzętu multimedialnego przeznaczono prawie 44 mln złotych. Same tablety, serwery i elektroniczne dzienniki nie przyniosą rezultatów, jeśli nie będą odpowiednio wykorzystane – stąd szkolenia dla nauczycieli. Założono zatem, całkiem słusznie, że potrzeba tu wysiłku nie tylko ze strony dzieci i nastolatków siedzących w szkolnych ławkach ale także samych nauczycieli, którzy powinni stać się ich przewodnikami po cyfrowym świecie. Tu pojawia się zgrzyt, bo w czym jak w czym, ale w znajomości obsługi gadżetów przodują młodzi stanowiąc grupę tzw. cyfrowych tubylców. Nie zapominajmy jednak, że dorośli, czyli cyfrowi imigranci mają lepiej rozwiniętą umiejętność krytycznego myślenia i mogą pomóc uczniom oddzielać cyfrowe ziarna od plew. – Obsługi urządzeń elektronicznych od strony technicznej można nauczyć się bardzo szybko, zwłaszcza, że mają one zwykle intuicyjny interfejs. Prawdziwy klucz do sukcesu tkwi jednak w ukierunkowanym i świadomym korzystaniu z nowinek technologicznych – argumentuje Małgorzata Słodownik z serwisu Flotis.pl.
Jak widać nie wystarczy zalać szkół laptopami, rzutnikami aby z miejsca zamienić je w cyfrowe placówki. To czy program okaże się sukcesem będzie w dużej mierze zależało od tego, czy uda się uczniowie będą potrafili aktywnie i w sposób przemyślany z niego korzystać.
Jak nie wiadomo o co chodzi...
Kolejny problem – pieniądze. Technologie kosztują a trzeba jeszcze pamiętać, że to co jest szczytem techniki dzisiaj, jutro będzie już starociem. Czy w dobie kryzysu starczy pieniędzy na aktualizowanie oprogramowania i wymianę urządzeń na nowsze? Tego nie sposób przewidzieć. Dotychczas budżetowe wydatki na naukę stanowiły ułamek PKB Polski (0,3-0,4 procent). Można przypuszczać, że w nadchodzącym czasie tendencja ta nie ulegnie zmianie. Dziura budżetowa kwitnie. Lekcje w towarzystwie rzutnika i tabletu z pewnością należą do tych bardziej interesujących, ale też na pewno droższych. Efekty takich działań są odłożone w czasie a kalendarz polityków działa w cyklach 4 letnich.