Powiedzmy sobie szczerze: nie ma jednej, uniwersalnej odpowiedzi na to pytanie. Właściciele firm mają różne wymagania, które uzależnione są od branży w jakiej działają i stanowiska na którym mają wakat. Czego innego wymaga się od pracownika recepcji a czego innego od informatyka. Uwzględniając jednak zrozumiałe różnice, możemy wyróżnić kilka cech i predyspozycji, które (obok odpowiedniego wykształcenia) są mile widziane przez pracodawców.
Po pierwsze: doświadczenie
Słowo – klucz, czasem używane wręcz jako zaklęcie. Osoba, która wkracza na rynek pracy z samym dyplomem w ręku, świata raczej nie zwojuje.Akademicka wiedza, choćby najgłębsza, musi zostać uzupełniona praktyką i działaniem. I nie chodzi wcale o to by w wieku 24 lat mieć 5 lat doświadczenia. Ważna jest też jego jakość. Jeszcze w trakcie studiów warto poświęcić trochę czasu na znalezienie ciekawych praktyk, które nie będą polegać na parzeniu kawy (a przynajmniej nie tylko na tym). Doświadczenie jest kapitałem, który zaprocentuje w przyszłości. Im szybciej zdobędziemy pierwsze zawodowe szlify tym lepiej dla nas. Weronika Florkowska z firmy PrimeSoft Polska, działającej w branży IT – Sam fakt, że ktoś wykorzystał czas studiów na osobisty rozwój dobrze rokuje. To znaczy, że dany kandydat wie, co chce robić ze swoim życiem,
jest odpowiedzialny i nie boi się pracy – tłumaczy Florkowska. Przedstawicielka PrimeSoft Polska nie jest odosobniona w swych poglądach. Znakomita większość pracodawców preferuje zatrudnianie osób, które miały jakiś kontakt z rynkiem pracy, najlepiej na stanowiskach związanych z kierunkiem kształcenia. Przy czym mogą być to nie tylko doświadczenia stricte pracownika, ale także praktykanta czy stażysty. – Pamiętajmy aby z miejsca, w którym pracowaliśmy zabrać referencje lub chociaż jakiś rodzaj zaświadczenia. Takie dokumenty, nie tylko wzbogacą portfolio ale i przydadzą się podczas rozmowy kwalifikacyjnej – radzi Florkowska.
Po drugie: kreatywność&elastyczność
Oba te terminy bywają nadużywane, ale nie bez przyczyny. Pracodawcy cenią sobie ludzi kreatywnych, umiejących dostosować się do zmiennych warunków. Dlaczego? Bo taki jest dziś rynek – kapryśny, zmienny, niepewny. Właściciele firm chcą mieć zgraną załogę ludzi potrafiących odnaleźć się w rożnych okolicznościach. Całe szczęście, że pokolenie obecnie wchodzące na rynek pracy jest do tego przygotowane: młodzi generalnie są mobilni i otwarci na zamiany. Pozostaje jeszcze kwestia kreatywności – chodzi tu głównie o umiejętność znajdywania rozwiązań, nie tych schematycznych ale bardziej niestandardowych. Istnieją dwie szkoły: jedna z nich mówi, że kreatywność jest cechą wrodzoną i albo się ją ma albo nie. Druga zaś uznaje, że kreatywność można wyćwiczyć. Ubiegającym się o pracę lepiej wierzyć tę druga opcję. Kreatywność najlepiej trenować w działaniu, aktywując szare komórki. Działanie przekształci się później w doświadczenie i powrócimy tym samym do punktu pierwszego.
Po trzecie: język źródłem nieporozumień?
Czasem bywa wręcz przeciwnie. Znajomość języków obcych to już na rynku pracy oczywistość. Popularny jest zwłaszcza język angielski. Poszukiwani są także pracownicy znający język niemiecki, francuski, włoski i rosyjski – zwłaszcza w firmach zajmujących się handlem zagranicznym. Poliglotów na pewno ucieszy też fakt, że coraz więcej ofert pracy skierowanych jest do osób, które oprócz anielskiego znają także bardziej egzotyczne języki np. koreański, japoński czy chiński. Największy minus tego wymagania jest taki, że trudno nauczyć się języka w przeciągu paru tygodni. Warto jednak pogłębiać jego znajomość mimo, że to inwestycja z odroczoną gratyfikacją. Języka można uczyć się na kursach (koszt półrocznej nauki, przy zajęciach
odbywających 2xtygodniu zaczyna się od 800 zł) ale także pod okiem korepetytora (godz. w zależności od języka i wykształcenia korepetytora to ok. 25 zł/h). Jeżeli nie brakuje nam samozaparcia i dyscypliny wewnętrznej możemy także sami zagłębiać językowe tajniki. Potrzebne materiały nabędziemy w wyspecjalizowanych księgarniach. Nieocenionym i darmowym źródłem językowych ćwiczeń, tekstów i filmów jest internet.
Po czwarte: soft power
Wszyscy o nich mówią, choć nie każdy je widział. Kompetencje miękkie robiły swego czasu furorę w mediach. Słusznie, że pojawiły się w debacie dotyczącej rynku pracy. Bo racją jest, że twardą wiedzę trzeba uzupełnić i podeprzeć miękkimi umiejętnościami. Czym one są? Mówiąc w skrócie: tym, co ułatwia pracę z ludźmi i … samym sobą. To np. asertywność, umiejętność sprawnej komunikacji, radzenie sobie ze stresem. Coraz więcej projektów realizowanych jest przez grupy osób, które muszą ze sobą współpracować. Dlatego tak ważne jest aby pracownik potrafił dogadać się z innymi oraz informować ich o swoich oczekiwaniach i potrzebach. Tylko zgrany zespół, w którym panuje prawidłowy przepływ informacji, jest w stanie dobrze wykonać zadanie i czerpać z tego satysfakcję. Praca w grupie wymaga wielu miękkich kompetencji, których nie można nabyć na studiach. Ważne aby pracownik był otwarty na współdziałanie z innymi osobami w zespole. To gwarantuje mu dobry start – uważa Dawid Nowicki z firmy Neptis dostawcy usługi monitoringu pojazdów Flotis.pl.
Na koniec pozostaje odpowiedzieć tylko na pytanie, czy wymagania pracodawców są wysokie? Zapewne tak, ale pamiętajmy, że są one skorelowane z sytuacją gospodarczą i rynkiem pracy. Zacięta konkurencja sprawia, że właściciele firm mają w czym wybierać, a kryzysowy klimat panujący w Europie i Ameryce nie zachęca do zwiększenia zatrudnienia. Tym bardziej warto działać tak, aby wpisać się w oczekiwania pracodawców i zwiększyć swoją szansę na sukces.