Zapowiedział pan, że złoży odwołanie od decyzji prezydenta do Sądu Pracy.
Rafał Czajkowski: Tak, potwierdzam - będę składał odwołanie do Sądu Pracy, bo niestety - mamy po raz kolejny do czynienia z dokumentem, który tworzony jest nie tylko poza wydziałem merytorycznym, ale z dokumentem, w którym nie ma argumentów merytorycznych. To kolejny dokument oparty na odczuciach emocjonalnych. No cóż, trudno się z takim faktem zgodzić, dlatego trzeba się odwoływać, bo miejmy świadomość - mówienie prawdy nie jest żadnym naruszeniem kodeksu etyki. Mówienie prawdy jest nawet obowiązkiem urzędnika, a wyciąganie wniosków tylko dlatego, że ta prawda się nie podoba, jest zaskakującą interpretacją prezydenta.
Widocznie takie mamy teraz standardy. Nawet nasza rozmowa, kiedy pytałem prezydenta, żeby mi powiedział, jakie są powody rozwiązania umowy, nie chciał odpowiedzieć na moje pytania i mówił, żebym przeczytał. Tylko, że jeśli kogoś się zwalnia, to trzeba umieć ocenić całokształt jego pracy, jego osiągnięcia, wady, zalety i w związku z tym, chciałem usłyszeć, co takiego się wydarzyło. Niestety, prezydent nie potrafił mi odpowiedzieć.
Radosław Witkowski argumentuje, że poprzez publiczne krytykowanie prezydenta, przestał być pan apolityczny, czego jednak wymaga się od sekretarza miasta.
Czyli znowu rozmawiamy o odczuciach, nie o faktach. I to co prezydent powiedział, to najlepszy dowód na to, że nie liczyła się merytoryczna ocena.
Jednak publiczne wypowiedzi to jest fakt... Wypowiedzi krytyczne wobec prezydenta.
Ja krytykowałem dokument, krytykowałem procedurę. Jestem przekonany, że racja leży po mojej stronie, ponieważ muszą być zawsze zachowane standardy. Ja w tych wywiadach krytykowałem dokument, a to, że ktoś z tej krytyki, opisu sytuacji, z opisu moich przemyśleń wnioskuje tak, a nie inaczej, to już pytanie do tego, który wnioskuje, nie do mnie.
Krytykowałem dokument, bo nie może być tak, że są jakieś rzekome wnioski, a osoba, która to nadzoruje, nic o tym nie wie. Ba - nawet osoba, której dotyczy kontrola, nie wie co się znalazło w protokole, jakie są wnioski, a przecież na tej podstawie się go z pracy wyrzuca. To jest zaskakujące i mnie się takie postępowanie nie podoba i to powiedziałem. Będę powtarzał - krytykuję dokument, bo w mojej ocenie jest zły.
A czy całej tej sprawy nie można było załatwić w zaciszu gabinetów? Iść do prezydenta i powiedzieć, że ma pan inne zdanie, nie zgadza się. Czy było konieczne wystąpienie przed kamerami?
To jest kolejna stworzona jakaś półprawda, bo po pierwsze - ja z prezydentem rozmawiałem przed moim urlopem i to nie ja, a prezydent mi obiecał, że spotka się z Pawłem Górakiem i z nim porozmawia, natomiast postąpił zupełnie inaczej. Zresztą, nie tylko mnie tak powiedział, gdyż w wywiadach telewizyjnych, czy radiowych, sam mówił, że żadnej decyzji nie podjął i czeka na powrót komendanta. Okazało się jednak, że postąpił zupełnie inaczej, niż to co deklarował.
Można się spotkać zawsze w zaciszu i porozmawiać, tylko partnerstwo musi być z obu stron. To nie może być tak, że jedna osoba mówi jakieś rzeczy, a później się okazuje, że jest zupełnie inaczej i w zamian oczekuje czegoś - czego? Nie rozumiem. Partnerstwo i rozmowa polega na tym, że obie strony są tą rozmową zainteresowane.
Dlatego wybrał pan rozmowę z dziennikarzami?
Moja praca też na tym polega, na rozmowach z dziennikarzami. Jak mnie pytają - odpowiadam. Proszę zauważyć, ja mówię o swoim resorcie, o podległych mi pracownikach, gdzie decyzję są podejmowane z pominięciem mojej osoby, czy wydziałów, które mi podlegają. Dziennikarze mają prawo mnie zapytać, a ja mam obowiązek im odpowiedzieć. Nie miałem żadnego zakazu wypowiadania się. Dlaczego miałbym nie odpowiadać dziennikarzom, jeśli pytają mnie w zakresie moich obowiązków i zadań. To jest nawet mój obowiązek, a nie prawo, czy przywilej.
Co będzie dalej? Nagle na forach internetowych wymienia się pana jako kandydata na prezydenta.
Na razie potrzebuję odpoczynku. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.
Jak w ogóle do takich pomysłów pan podchodzi? Do tej pory pana obowiązkiem było bycie apolitycznym, teraz polityka się o pana upomina?
Szczerze, to nie wiem, co będę robił za dwa, trzy miesiące, a tym bardziej nie wiem, co będę robił w przyszłym roku. Na razie chcę odpocząć chwilkę, złapać oddech, złożyć do Sądu Pracy odwołanie i na tym się teraz skupiam. A co do przyszłości, to zależy - co ona przede mną narysuje. Wszystkie warianty są na dziś możliwe. Będąc sekretarzem, to oczywiście nie brałem pod uwagę startu w wyborach, bo nie wypada, aby sekretarz startował. Ale teraz, każdy wariant jest możliwy...
Prezydent Witkowski: Sekretarz Czajkowski złamał zasadę apolityczności