Jeszcze przed galą mówiło się, że ta walka będzie mogła rywalizować o miano starcia wieczoru. Z jednej strony stanął Michał Michalski, który w KSW przełamał się dopiero w pojedynku na KSW 48 z Savo Laziciem. Wcześniej został brutalnie znokautowany przez Krystiana Kaszubowskiego i po niesamowitej walce uległ Davidowi Zawadzie.
Odzimkowski zadebiutował na gali organizowanej przez Macieja Kawulskiego i Martina Lewandowskiego. Na ten występ zasłużył jak mało kto, przez umiejętności jakie prezentował w poprzednich starciach, zagoszczenie w szeregach KSW było tylko kwestią czasu. W poprzedniej walce "Złoty" pokonał weterana polskiego MMA Krzysztofa Kułaka. Gdy Odzimkowski wchodził do klatki, towarzyszyły mu okrzyki kibiców. Widać było, że miał za sobą sporą grupę fanów. Przy wejściu Michalskiego także było słychać głośne owacje.
Ten pojedynek bardzo elektryzował publiczność w gliwickiej Arenie. Zaczęli bardzo żwawo. Michalski próbował niskich kopnięć, "Złoty" odpowiadał tym samym. W połowie pierwszej rundy słychać było głośne krzyki na cześć obu wojowników. Odzimkowski lewym prostym starał się wyczuć dystans, od czasu do czasu bijąc mocny low-kick. Michalski starał się kontrować, ale nie mógł znaleźć pomysłu na rywala.
W drugiej minucie "Złoty" trafił przeciwnika, a ten zamroczony uciekł na środek klatki. Po chwili to Michalski sierpem powalił Odzimkowskiego, ruszył go dobić, ale ten zdołał wyjść z tarapatów. Fani przez cały czas mieli okazję oglądać nieprawdopodobne starcie. Na twarzach zawodników widać było rozcięcia i lejącą się krew. Michalski 50 sekund przed końcem trafił jeszcze podbródkiem i ponownie ruszył dobić "Złotego", tym razem Odzimkowski nie zdołał się uwolnić i sędzia przerwał pojedynek.