Walkę zakontraktowano na 12. rund, ale potrwała znacznie krócej. Kaszynski zrobił pierwsze dobre wrażenie, zadając kilka ciosów na tułów, ale chwilę później wpadł w ogromne kłopoty. Cieślak wyczekał na swoją chwilę i wypalił prawym sierpowym, który spadł idealnie na szczękę rywala. Ten "zatańczył" i po uderzeniu złapał się lin, dzięki którym nie upadł. Sędzia Leszek Jankowiak nie miał jednak wątpliwości, że nie jest w stanie kontynuować rywalizacji. Kaszynski miał o tę decyzję pretensje, ale zupełnie niesłuszne. Walka trwała tylko minutę i 53 sekundy.
"Jestem trochę zniesmaczony, że tak szybko się skończyło" - powiedział Cieślak bezpośrednio po walce. Ponad rok temu Cieślak przegrał w Kinszasie na punkty z Ilungą Makabu o pas czempiona federacji WBC. W grudniu pokonał przed czasem Taylora Mabikę. Łącznie ma na koncie 21 zwycięstw, w tym 15 przez nokaut, i jedną porażkę.
Przed piątkową walką Kaszinski zajmował w rankingu IBF czwarte miejsce, a Cieślak - ósme. Mistrzem świata jest Łotysz Mairis Briedis (27-1, 19 KO). Niedawno w mediach pojawiła się informacja o możliwej jego walce w kategorii ciężkiej z Mariuszem Wachem (36-7, 19 KO). Gdyby do niej doszło, wówczas Briedis mógłby zrezygnować z pasa mistrzowskiego.