Paulina K. i Maciej S. byli w związku przez blisko trzy lata. Planowali nawet ślub. Para rozstała się w 2015 roku. W styczniu 2016 roku kobieta urodziła synka Miłosza. Mężczyzna nie chciał uznać dziecka. Radomianka założyła więc w sądzie sprawę o ustalenie ojcostwa.
12 maja ubiegłego roku rozegrał się horror. Maciej S. odwiedził byłą partnerkę w mieszkaniu jej rodziców. Chciał z nią porozmawiać. Finał spotkania okazał się tragiczny. Jak ustalili śledczy, w pewnej chwili 34-latek rzucił się z nożem na Paulinę K. i jej niespełna półtorarocznego synka. Oboje zginęli.
Sekcja zwłok wykazała na ciele matki 30 ran kłutych - w tym 6 na szyi, 20 w okolicach klatki piersiowej i 4 na plecach. U chłopczyka ujawniono 2 rany kłute na szyi. Obrażenia spowodowały krwotok, który skutkował ich śmiercią.
Maciej S. został zatrzymany. Zarzucono mu zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Mężczyznę poddano obserwacji psychiatrycznej. Biegli orzekli, że w chwili popełnienia zbrodni był poczytalny. Oznaczało to, że może on stanąć przed sądem. 34-latkowi grozi dożywocie.
Dziś w Sądzie Okręgowym w Radomiu ruszył jego proces. Rozprawie towarzyszy protest. Bliscy i znajomi ofiar domagają się dla Macieja S. najsurowszej kary. - Jeśli chcesz wyrazić swój sprzeciw przeciwko przemocy, zwłaszcza wobec dzieci, jeśli jesteś oburzony tą niewyobrażalną zbrodnią, przyjdź i domagaj się z nami sprawiedliwości za popełnione czyny. Pokażmy, że los bezbronnych ofiar nie jest nam jako społeczeństwu obojętny i domagamy się bezwzględnie najwyższej kary. Pokażmy, że chociaż nam to obojętne nie jest, bo w walce o dziecka i swoje bezpieczeństwo Paulinę zawiodły wszystkie możliwe organy do których się zwracała o pomoc - poinformowała pani Marta, organizatorka wydarzenia i siostra zmarłej Pauliny K. Poprosiła także o zachowanie spokoju i ciszy.
Jeśli chodzi o sam proces, Maciej S. nie przyznał się do winy. Powiedział, że wcześniej złożone zeznania zostały zmanipulowane. - Podpisałem je, gdyż obawiałem się o zdrowie mojej narzeczonej i mamy. Policjanci bili, straszyli i znęcali się nade mną - stwierdził, podkreślając, że radomiankę zabił ktoś inny. - Faktycznie tego dnia byłem w Radomiu i chciałem się spotkać z Pauliną, ale nikt nie odbierał domofonu, także wróciłem do domu w Wieliszewie - dodał.