Szef PPL przyznaje, że w obecnej sytuacji PPL najchętniej odsprzedałyby swoje udziały w spółce zarządzającej Modlinem. Jak już pisaliśmy, chodzi o konflikt na linii PPL a Portem Lotniczym w Modlinie, który chce pozyskać od PPL ponad 400 mln złotych na inwestycje. Ale PPL chcą w zamian podniesienia swoich udziałów do 51 proc. Na to nie ma zgody innego udziałowca - samorządu Mazowsza. Pat trwa i nie widać rozwiązania.
- Jeśli wydamy pieniądze i nie będziemy mieli mocy decyzyjnej, to moglibyśmy zostać oskarżeni o niegospodarność - mówił jeszcze w wrześniu naczelny dyrektor PPL Mariusz Szpikowski. Dodał także, że drugie lotnisko dla tanich linii "i tak będzie w regionie potrzebne".
Przeciąć węzeł gordyjski
W opublikowanym w czwartek wieczorem, we fly4free.pl wywiadzie Mariusz Szpikowski poszedł jeszcze dalej i stwierdził: - Prawdopodobieństwo tego, że Modlin stałby się jednym organizmem z Chopinem i można będzie tam przenieść część ruchu, oceniam dzisiaj na bliskie zeru. PPL wyczerpał całą ścieżkę możliwości - proponowaliśmy zwiększenie udziałów, konkretne propozycje inwestycyjne. Za każdym razem otrzymywaliśmy odpowiedź negatywną.
Zapytany, czy w takim razie PPL powinien odsprzedać swoje udziały, np. Mazowszu i przerwać ten węzeł gordyjski - szef PPL odpowiedział: - Bardzo chętnie. Takie decyzje wymagałyby podjęcia decyzji na szczeblu ministerialnym, ale nie widzę przeciwwskazań. W obecnym modelu nie widzę możliwości istnienia trzech lotnisk w okolicach Warszawy. Trzeba jednak pamiętać, że dzisiaj rzeczywistość jest taka, że lotnisko w Modlinie funkcjonuje tylko dla Ryanaira.
Co zamiast Modlina?
Jak ocenia Mariusz Piotrowski z fly4free.pl, który wywiad przeprowadził, to dość szokująca deklaracja. Oznacza ona, że za 4 lata możemy mieć w okolicach Warszawy aż 3 duże lotniska: Chopina, Modlin (gdzie wciąż jedynym przewoźnikiem będzie Ryanair) oraz… lotnisko, które powstanie w ramach duoportu z Chopinem. Mają być tam przeniesione z Warszawy operacje czarterowe, a także przewoźnicy niskokosztowi.
Według Szpikowskiego, już na starcie lotnisko działające w duoporcie z Okęciem powinno być duże, bo gdy zostanie otwarte w okolicach 2021 roku, musi być gotowe na przyjęcie aż 6 mln pasażerów z Warszawy! Wstępne koszty budowy potrzebnej infrastruktury, nie przesądzając lokalizacji takiego portu, dyrektor szacuje na od 500-600 do nawet 900 mln zł. Według rządu i PPL, taka inwestycja jest niezbędna z powodu braku przepustowości na Lotnisku Chopina i jednocześnie wielkich planów rozwoju snutych przez LOT. Problem ma rozwiązać dopiero oddanie do użytku Centralnego Portu Komunikacyjnego, jednak stanie się to najwcześniej w 2027 roku.
Dlatego wcześniej jest potrzebne drugie lotnisko. Jak mówi dyrektor Szpikowski, do jego zadań będzie należało przejęcie ruchu, który będzie inny niż ruch tranzytowy, którym będzie się opierała działalność CPK. Jednocześnie musi być to lotnisko atrakcyjne dla przewoźników i przede wszystkim pasażerów, którzy będą chcieli z tego portu korzystać. - A już teraz wiemy, że linie lotnicze nie chcą się przenosić do Modlina. Drugi port musi spełnić też inny warunek, jak dostępność w czasie 2 godzin jazdy autem dla ok. 8 mln potencjalnych pasażerów - wyjaśnia szef PPL.
Szansa dla Radomia
I właśnie w tym kontekście pojawia się Port Lotniczy Radom. Jak wiemy, między PPL i prezydentem Radomia toczą się rozmowy na temat inwestycji w radomskie lotnisko. Odbyło się już kilka spotkań w Radomiu i Warszawie. I mamy tu do czynienia z działaniem ponad podziałami, bo przyczynili się do nich radomscy parlamentarzyści PiS.
Mariusz Szpikowski zapytany o przejęcie Portu Lotniczego Radom, odpowiedział: - Analizujemy taki scenariusz, ale nie ma żadnej oferty na stole. Odniesiemy się do tego tematu, jak będziemy mieli konkretną propozycję. Jako profesjonalny podmiot szukamy możliwie najlepszego rozwiązania. Bierzemy pod uwagę nie tylko koszty rozbudowy, ale też dostępność komunikacyjną, dostępną infrastrukturę, plany budowy dróg, kolei i inne zmienne, które będą miały wpływ na finalny projekt.
Czy i kiedy miasto Radom przedstawi ofertę PPL? Do sprawy wrócimy.
Kto za to zapłaci?
Pytany, czy brane jest pod uwagę budowanie nowego lotniska od zera dyrektor PPL stwierdził: - To byłoby trudne, ponieważ zwiększałoby to koszty i czas realizacji inwestycji. Zdaniem Szpikowskiego, decyzja w sprawie lokalizacji lotniska rezerwowego dla Chopina zostanie podjęta do końca roku. - Musimy skończyć analizy, po których będę rekomendował ministerstwu podjęcie odpowiednich decyzji na podstawie merytorycznych danych - powiedział.
Kto będzie finansował inwestycję? - Biorąc pod uwagę, że inwestycja jest rozłożona w czasie na 3-4 lata, są różne możliwości. Będą one analizowane w momencie, gdy będzie gotowy projekt. Na pewno jedną z opcji jest finansowanie go ze środków PPL. Pamiętajmy jednak, że to nie jest projekt PPL, tylko element strategii transportowej państwa - zakończył dyrektor Szpikowski.
Pożegnanie ze SprintAir
Tymczasem - jak już informowaliśmy - kończy się obecna umowa PL Radom ze SprintAir. Ostatni lot na jej podstawie odbędzie się w niedzielę, 28 października. Do tej pory nie ma nowych uzgodnień i wszystko wskazuje na to, że nowej umowy nie będzie. Jak mówi się nieoficjalnie, zdecydowały zbyt duże koszty, jakie PL Radom musiał by dalej ponosić, by utrzymać jedynego przewoźnika.
Na Sadkowie przyjmowane nadal będą loty biznesowe. Głównym zadaniem PL Radom po pożegnaniu ze SprintAir pozostanie jednak przygotowanie lotniska pod inwestycje, w tym przebrnięcie przez procedurę odwoławczą w sprawie zaskarżonego pozwolenia na budowę przedłużenia pasa startowego. Potrzebne są też budowy płyty postojowej, hangarów, wieży kontroli lotów. Ale wkrótce, to wszystko może już nie być sprawą miasta Radom, jeśli dojdzie do porozumienia z PPL.
Najszybsze informacje z Radomia wprost na Twojego Facebooka:
KLIKNIJ I POLUB NAS TERAZ >>