Jak informowaliśmy, we wtorek prezydent Radosław Witkowski wręczył wypowiedzenie z pracy Rafałowi Czajkowskiemu, od 11 lat sekretarzowi miasta. Prezydent uzasadnia swoją decyzję utratą zaufania i naruszeniem przez Rafała Czajkowskiego Kodeksu Etyki Pracowników Samorządowych. Więcej o tym pisaliśmy tutaj. Sprawa dotyczy publicznych wypowiedzi sekretarza, po tym jak prezydent zwolnił z pracy komendanta Straży Miejskiej, Pawła Góraka.
Jak skomentuje Pan wypowiedzenie wręczone Rafałowi Czajkowskiemu?
Andrzej Kosztowniak: To jest bardzo zła decyzja z kilku powodów, nie tylko politycznego, ale przede wszystkim dla miasta. Zamiast zajmować się prawdziwymi problemami, np. tym jak i skąd pozyskiwać środki europejskie, my dyskutujemy o personaliach. Prezydent od kilku miesięcy wdaje się w niepotrzebne awantury, niezrozumiałe dla mnie i wielu innych osób. Odwołuje lub rozstaje się z osobami z różnych środowisk.
Rafał Czajkowski dał się poznać jako bardzo dobry sekretarz i urzędnik. Pracował, gdy ja byłem prezydentem i od początku kadencji z Radosławem Witkowskim. I za oba te okresy oceniam go wysoko. Nie angażował się politycznie. Choć niektórzy mieli mu to za złe, on trzymał się daleko od polityki, tak jak to powinien robić dobry sekretarz miasta. Dobrze, merytorycznie zarządzał urzędem.
A co Pan by zrobił, gdyby podwładny skrytykował pana publicznie?
W zasadzie sekretarz Czajkowski nie krytykował prezydenta, a jedynie dokument (wypowiedzenie wręczone komendantowi Górakowi - przyp. red.). Nie powinno być sytuacji, w których takie sprawy dyskutuje się publicznie. Panowie powinni wyjaśnić sobie wszystko w gabinecie. Naturalnym jest to, że pracując w grupie ludzie mają różne zdania. Rolą szefa jest doprowadzić do sytuacji, w której wysłucha podwładnych i podejmie decyzje. Nie muszą się w każdej sytuacji zgadzać.
Ja też miałem wiele takich sytuacji, gdy podwładni mówili mi, że uważają inaczej. Jestem przekonany, że i Adam Włodarczyk i Zdzisław Marcinkowski mieli takie sytuacje. W każdej firmie tak się zdarza. Odpowiadałem, że wysłuchałem ich argumentów, ale one mnie nie przekonały i podejmuje taką, a nie inną decyzję. Rolą szefa jest, by ten proces kontrolować i nie dopuszczać do takich sytuacji, z jaką tu mamy do czynienia. Musi to umieć trzymać w ryzach, że pomimo różnic w zdaniach, wszystko pozostaje w firmie, a nie generować kolejne problemy i to jeszcze na zewnątrz.
Inną rzeczą jest też to, że jeżeli wierzyć Pawłowi Gorakowi, który mnie nigdy nie oszukał, to prezydent powiedział coś innego, a inaczej się zachował. To powodowało mocne napięcie. Rolą prezydenta jest gasić pożary. Powinien szukać porozumienia i zgody. A cała ta sytuacja z odejściami pokazuje, że Radosław Witkowski się zapędził, bo nie da się iść na wojnę z każdym.
Co pan ma na myśli?
Rafał Czajkowski jest dziś tylko jednym z elementów dziwnej polityki kadrowej, jaką prezydent uprawia. Ludzie, którzy odeszli zajmowali się różnymi obszarami. I zacznę od Zbigniewa Banaszkiewicza, szefa PO w Radomiu. Bardzo krótko był doradcą prezydenta, a jestem przekonany, że dużo mógł mu pomóc, dzięki swemu doświadczeniu, wiedzy, kontaktom. Jednak się rozstali, choć się wywodzą z jednej partii.
W ostatnich miesiącach mieliśmy do czynienia z szeregiem rozstań, rozpoczynających się od dyrektora Radomskiej Orkiestry Kameralnej Macieja Żółtowskiego, który był daleki od współpracy z PiS. A czy w przypadku Pawła Góraka była potrzebna aż taka reakcja i zwalnianie człowieka, który ponad 20 lat pracował w Straży Miejskiej? Moim zdaniem była zbyt mocna.
Kolejny odwołany - Mariusz Mróz, prezes Rewitalizacji - był prezesem spółki przez trzy lata kadencji Radosława Witkowskiego. I teraz - mam nadzieję, że już na koniec tych rozstań - mamy wypowiedzenie dla Rafała Czajkowskiego. Ten serial pokazuje, że problem leży po stronie prezydenta, a nie tych ludzi. To jest chyba problem w kontaktach z innymi ludźmi.
Z czego ten problem pana zdaniem może wynikać?
Myślę, że obecnie prezydent największy problem ma ze swoim najbliższym otoczeniem, gronem najbliższych współpracowników, opartym na przyjaciołach, kolegach. Idzie z nimi na wojnę z każdym. Nie rozumiem takiej strategii, bo to nie pomaga w żaden sposób miastu. Prezydent powinien szukać porozumienia, a takie liczne rozstania - abstrahując od polityki - po prostu szkodzą miastu.
To się zaczęło już na początku kadencji, kiedy niepotrzebnie wdał się w awantury z posłami PiS: Markiem Suskim czy Wojciechem Skurkiewiczem. Do dziś nie wiem, czemu to służyło. Teraz to przeszło na grunt zwolnień współpracowników. Nie dziwiłbym się, gdyby te zwolnienia nastąpiły po dwóch-trzech miesiącach rządów Radosława Witkowskiego. Rozumiem, że ktoś z kimś nie potrafi pracować, stwierdzamy że nie po drodze nam i się rozstajemy. Ale dziś, gdy po trzech latach współpracy następuje serial wypowiedzeń i rozstań, to pokazuje jedynie słabość prezydenta. Przecież Ci ludzie pracowali w zupełnie różnych obszarach, łączyła ich tylko osoba prezydenta.
Myślę więc, że prezydent powinien się zastanowić nad swoim zachowaniem, bo nie powinniśmy żyć jego relacjami z podwładnymi, tylko tym, co dobrego dla naszego miasta można zrobić. Prezydent musi sobie odpowiedzieć na pytanie, w którą stronę zmierza, bo jest dziś na wojnie ze wszystkimi, łącznie ze swym środowiskiem politycznym.
Ale to jest temat zastępczy. Mi brakuje w mieście dyskusji o pozyskiwaniu środków europejskich. Dlaczego pozyskujemy, lub nie pozyskujemy tych setek milionów, które były zapowiadane. Nad tym się nie dyskutuje, sprawy personalne wszystko przysłaniają.
Najszybsze informacje z Radomia wprost na Twojego Facebooka:
KLIKNIJ I POLUB NAS TERAZ >>