- Publicznie stawiamy pytanie, czy to oznacza zwolnienia pracowników? Dojazdy do Warszawy to duże utrudnienia i koszty. Nie każdy może się na nie zdecydować – stwierdziła Anna Białkowska. Jak poinformowała, w Radomiu załatwiane będą tylko sprawy odbiorców gazu do 10 metrów sześciennych. – To praktycznie oznacza, że każdy najmniejszy biznes będzie musiał jeździć załatwiać sprawy, negocjować umowy - do Warszawy – powiedziała posłanka.
Jak przypomniała, gdy w 2013 roku była konsolidacja spółek gazowniczych: „działacze PiS w naszym mieście obawiali się o los pracowników”. – Jeden z nich powiedział nawet, że jak nie można było rozebrać Radomia w 1976 roku, to się go rozbiera w 2013. A to była jedynie reorganizacja spółek bez zwolnień i oddelegowywania ludzi do Warszawy. Teraz jesteśmy zaniepokojeni, co będzie z pracownikami. Dlatego pytamy publicznie działaczy PiS, czy to jest prawda, że PiS centralizuje, zamiast utrzymywać decentralizację – mówiła Anna Białkowska.
- Niepokój nasz budzi także los inwestycji na naszym terenie – powiedział poseł Leszek Ruszczyk, dodając: - Do tej pory było tak, że wszystkie uzgodnienia gazownicze odbywały się w Radomiu i proces decyzyjny był szybki. Sam się niejednokrotnie włączałem w negocjacje z wójtami, starostami, gdzie połączenia gazownicze odbywały się wzdłuż dróg wojewódzkich. Jeśli ten proces przeniesie się do Warszawy, to przedsiębiorcy będą mieli niesamowite utrudnienie, co może spowodować, że inwestycje pojawią się gdzieś indziej, nie u nas.
Poseł stwierdził również, że martwi też to, że szefem radomskiej gazowni „został człowiek, który w życiu rury gazowej nie widział”. - Dotychczasowego szefa, Kazimierza Łabędzkiego, człowieka z 30-letnim doświadczeniem praktycznym, który przeszedł przez wszystkie stanowiska, zastąpiono dyletantem, który przyszedł z Urzędu Zamówień Publicznych – stwierdził na zakończenie poseł Ruszczyk.
Najszybsze informacje z Radomia wprost na Twojego Facebooka:
KLIKNIJ I POLUB NAS TERAZ >>