Stefan pił od dawna, początkowo okazjonalnie, tylko w towarzystwie. Z biegiem czasu, gdy pojawiły się problemy finansowe i osobiste. Nie umiał sobie z nimi radzić, więc odsuwał je od siebie jak najdalej. Najłatwiejszym sposobem na „znieczulenie się” i odreagowanie stresów był alkohol. Nie pił jednak sam. Żona piła razem z nim.
Najbardziej pokrzywdzona w tej sytuacji była dorastająca córka. Jednak mimo niesprzyjających okoliczności dziewczyna znalazła w sobie siłę, by rozpocząć terapię dla DDA (dorosłych dzieci alkoholików). Na udział w leczeniu namawiała także matkę, jednak bezskutecznie. W końcu już jako osoba dorosła – nie widząc nadziei na zmianę u rodziców, wyprowadziła się z domu i zaczęła nowe życie w innym mieście.
– Mnie córka nawet nie próbowała namawiać. Wiedziała, że nie pójdę do AA – wspomina Stefan. – Dopiero po tragicznej śmierci żony coś we mnie pękło. Halinka zmarła w naszym domu . Tego wieczoru wypiła o jeden kieliszek za dużo. Najgorsze jest to, że ja byłem wtedy w domu, ale przez pewien czas nawet tego nie zauważyłem, dopiero po kilku godzinach… zauważyłem, że leży na ziemi. Później zaczął się koszmar. Karetka, policja, prokurator… Wszystko to pamiętam jak przez mgłę – bardzo trudno mi o tym mówić – wyznaje nasz bohater.
Po tragedii, jaka się wydarzyła zaczęło do niego docierać, że zabrnął za daleko, że musi zmienić swoje życie, by nie skończyć tak samo. Córka namawiała go na terapię, cały czas go wspierała. W końcu dla świętego spokoju zgodził się i poszedł na mityng.
– Początkowo, jak każdy alkoholik, byłem wkurzony że muszę „w tym” uczestniczyć. Nie identyfikowałem się z tymi ludźmi, którzy mówili wprost, że alkohol jest silniejszy od nich, że to on kieruje ich życiem. Ja cały czas miałem wtedy poczucie, że piję kiedy chcę, a nie dlatego, że muszę. Dopiero po kilku spotkaniach dotarło do mnie, że jestem taki sam jak oni. Wtedy od razu poczułem, że chcę pomagać innym, wspierać ich w walce z nałogiem, chociaż mój staż abstynencki wynosił ledwo kilka tygodni – wspomina Stefan.
Dziś mimo traumatycznych wspomnień i niezbyt chlubnej przeszłości jest szczęśliwym i wolnym człowiekiem. Jak sam podkreśla nie byłoby to możliwe, gdyby nie Bóg. – To on zabrał mi obsesję picia, a niedawno także obsesję palenia. Dziś jako wolontariusz pomagam zrozumieć uzależnionym, że dopóki okłamują siebie i innych – nie będą szczęśliwi - mówi Stefan i dodaje: - Ci ludzie, z którymi rozmawiam, zwykle zaprzeczają , że mają jakikolwiek problem z alkoholem, ale ja wiem i oni w głębi duszy też to wiedzą – że kłamią.
Jednak jak pokazuje doświadczenie, wielu alkoholików nie podejmuje leczenia aż do momentu sięgnięcia dna. - Jeśli osoba przejdzie już przez wszystkie etapy upodlenia, często dopiero wtedy uświadamia sobie, że jedyne, co może zrobić, to się od tego dna odbić. Wtedy kluczową sprawą jest wsparcie bliskich i poczucie, że mam dla kogo się starać i walczyć o lepsze jutro. Ważne jest, by ktoś czekał, motywował, dodawał otuchy i wiary w sukces. Ja dziś mam nowe życie. Mam partnerkę, planuję kupić auto. Już mam upatrzony mój wymarzony model – opowiada z uśmiechem Stefan.
Teraz, jak przyznaje, cieszą go zwykłe rzeczy, takie jak np. zmieniające się pory roku czy śpiew ptaków, którego przez wiele lat w ogóle nie zauważał. Po tym, jak napisał swój list pożegnalny do alkoholu, ostatecznie utwierdził się w przekonaniu, że ten życia etap ma już za sobą. Teraz może być już tylko lepiej. I jest.
List pożegnalny Stefana do alkoholu
„Drogi alkoholu!
Nie gniewam się na ciebie za to, że istniejesz, tylko żal mam do siebie, że cię kiedyś spróbowałem, polubiłem, a chyba też pokochałem. Wlewałem cię w gardło, a ty mnie o ziemię. Doprowadziłeś do tragedii w mojej rodzinie. To ty zabrałeś moja żonę na wieczny spoczynek. Ciągle gdy kupowałem ciebie, oszukiwałem siebie i okradałem swoją rodzinę. Pewnie się cieszysz, że wielu pomogłeś, wielu uzdrowiłeś, ale ja na dzień dzisiejszy nie dziękuję za twoją pomoc i twoje uzdrowienie, bo mnie skrzywdziłeś.
Dziś jestem odpowiedzialny i wiem na jakiej drodze się znajduję. Dziś z Bożą pomocą, terapią i przyjaciółmi wiem, że mi się powiedzie. Będę cię pamiętał, lecz nie rozpamiętywał. Żegnaj na wieki wieków.”
Co możesz zrobić jeśli niepokoi Cię Twoje picie?
Poszukaj pomocy. AA może Ci pomóc. Nie obawiaj się - we wspólnocie AA nikt nie postawi Ci diagnozy – czy jesteś uzależniony czy nie. Taka diagnoza zależy tylko od Ciebie. Pamiętaj, pójście na mityng do niczego Cię nie zobowiązuje. Nie są tam prowadzone żadne rejestry czy listy obecności. Jeśli nie zechcesz przyjść na kolejne spotkanie - nikt nie będzie Cię nagabywał. AA nie pobiera żadnych opłat za uczestnictwo. Nie musisz się obawiać ani o koszty ani o ujawnienie Twojej tożsamości. W AA każdy zachowuje taki stopień anonimowości jaki mu odpowiada.
Spotkania zamknięte - tylko dla alkoholików odbywają się m.in. w każdy poniedziałek o 18-tej w jadłodajni Caritas przy ul. Zbrowskiego 48. Tylko w pierwszy poniedziałek każdego miesiąca grupa organizuje spotkanie otwarte – na które mogą przyjść także rodziny uzależnionych i osoby zainteresowane tematyką spotkań. Spotkania grup AA odbywają się także we wtorki o godz. 18 w siedzibie Arki przy pl. Stare Miasto 2. W środy o godz. 16 przy ul. Tochtermanna 1 spotyka się grupa kobiet (Poradnia Terapii Uzależnień).
Imiona bohaterów zostały zmienione